Tajemnice Góry Św. Mikołaja
Góra „Święta”, bo tak o niej najczęściej mówimy, to najbardziej tajemnicze wzgórze w całej Gdyni. Przed nadejściem chrześcijaństwa było to miejsce magiczne, a i później niejeden cud się tam zdarzył...
W 1880 roku wydana została w Pelplinie książka pod tytułem „ Obrazy cudowne i miejsca w dzisiejszej diecezji chełmińskiej” autorstwa księdza Fankidejskiego. Autor niejedną stronę poświęcił chylońskiej górze.
„ Jako stara wieść niesie, św. Mikołaj obrał sobie to miejsce od niepamiętnych czasów, jeszcze przed luterską reformą, ku czci swojej i wielkie łaski i cuda wyświadczał wszystkim tym, którzy go o to prosili.”
Pobożny lud wybudował sobie więc w tym miejscu kaplicę i umieścił w niej cudowną figurę św. Mikołaja. Od tego czasu wielu ludzi przybywało do Chyloni na odpusty 6 grudnia oraz w tzw. dni krzyżowe w okresie Wielkiego Postu. Było tak do czasu, gdy nadeszły dni reformacji. Jak pisze ks. Fankidejski, nie podobały się luteranom katolickie pielgrzymki. Przyszli więc po cichu do kapliczki i ukradli figurę świętego. Ukryli ją w sobie tylko znanym miejscu. Zdarzył się jednak cud i święty... sam wrócił na szczyt swojej góry.
Zdenerwowali się luteranie i po barbarzyńsku obcięli figurce nogi. Raz, drugi, trzeci. Za każdym razem nogi przyrastały, a św. Mikołaj wracał do kapliczki. W końcu chyba miał dość tej walki z ludzką głupotą i fanatyzmem i ... gdzieś zaginął.
Ludzie jednak nadal ciągnęli na szczyt. Modlili się do nieobecnego świętego i czerpali wodę ze starej studni. W studni znajdowała się woda niezwykła według ks. Fankidejskiego „okazywała się niezwykle skuteczną od wszelkich chorób”. Szczególnie dobra była w leczeniu ślepoty. W podzięce wierni zostawiali przy studni różne pieniądze i inne drobiazgi.
Dobre czasy skończyły się, gdy „pewien niegodziwec” wykorzystał cudowną wodę do leczenia końskiej ślepoty. Skutki były opłakane wprawdzie koń odzyskał wzrok, ale za to oślepł ów „ niegodziwiec”, a woda straciła swe właściwości. Studzienka zniknęła i pielgrzymki przestały zdążać na szczyt chylońskiej góry.
Nadszedł rok 1938. 26 marca tegoż roku w „Gazecie Kartuskiej” poinformowano o sensacyjnym odkryciu. U podnóża góry św. Mikołaja robotnicy podczas prac remontowych wykopali gliniany garnek zawierający 1464 monety z połowy XVIII wieku. Wśród nich: „srebrne talary Fryderyka Wilhelma i Augusta III Mocnego, srebrne półgrosze, oraz niklowe i miedziane monety z wizerunkiem Katarzyny Wielkiej, Stanisława Augusta Poniatowskiego, Marii Teresy itd. Skarb przekazano Muzeum Miejskiemu w Gdyni.”
Po wojnie skarb ten do muzeum nie wrócił. Nie wiadomo, co się z nim stało.
W połowie lat 90 znaleziono na górze zaśniedziałe medaliki. Znalezisko okazało się bezcennym skarbem. Specjaliści rozpoznali wśród skarbów wota ofiarne z XVII i XVIII wieku. Krzyżyk św. Benedykta, medalik z wizerunkiem św. Ignacego Loyoli, krzyżyki z brązu i cyny, medal wybity ku czci papieża Leona XII, medalik ze św. Dominikiem i jedyny zachowany „ Postrach Demonów”, czyli egzemplarz medalika św. Benedykta z XVII wieku. Skarby te trafiły do Muzeum Miasta Gdyni.
Niedawno „ Dziennik Bałtycki” pisał o sensacyjnym odkryciu. Jeden ze zbieraczy znalazł na górze św. Mikołaja skarb z epoki łużyckiej! Są to wykonane z brązu spirale naramienne w kształcie węży, kabłączki skroniowe, fibule (zapinki), figurki. Znalezisko waży ponoć ponad sto kilogramów! Wartość znaleziska czeka na potwierdzenie archeologów. Ciekawe jakie jeszcze tajemnice kryje chylońska góra.
Jarosław Hebel
|